Test słuchawek

Opublikowane przez AskeF w dniu

Test słuchawek

Dziś nadszedł czas przetestowania słuchawek w locie. Po prawie dwóch tygodniach pogoda zrobiła się na tyle dobra, że można w ogóle pomyśleć o lataniu. Wprawdzie widoczność nie jest zachwycająca, ale po to, żeby polatać (sprawdzając, czy jeszcze pamiętam, jak to się robi), posłuchać korespondencji (testując słuchawki w ich naturalnym środowisku) i być może wybrać się na trasę (no bo ileż można latać nad Katowicami), wystarczy.

Dla porównania wziąłem obie pary słuchawek. Wiedziałem, że po usadowieniu się w kabinie i tak będę mieć wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko sprawdzić, bo silnik musi się trochę rozgrzać.

Po uruchomieniu silnika pierwsze zaskoczenie. Pasywne tłumienie moich nowych Zulu jest zdecydowanie gorsze od dotychczas używanych Peltorów. W kategoriach głośności i tłumienia, trudno jest to jednak dokładnie określić, o ile. Ten dźwięk jest po prostu inny. Głośniejszy, ale inny. Choć wiem, że w przypadku wyczerpania baterii będę mógł użyć pasywnego tłumienia, to nie będzie to przyjemne. Z drugiej strony, aktywne słuchawki nie po to się kupuje, żeby nie móc z nich skorzystać. Po włączeniu zasilania świat się zmienia. Dosłownie. I znów takie samo wrażenie. Oprócz wyraźnego zmniejszenia hałasu, zmienia się również jego „ton”. Jest to dla mnie o tyle dziwne, że latając już ponad rok małymi Cessnami, przyzwyczaiłem się do dźwięku silnika w moich starych słuchawkach, a teraz jest on po prostu inny. Z drugiej strony (może to śmieszne) ale myśląc o ANR-ach miałem obawy, czy w ogóle będę słyszeć silnik tudzież inne znajome dźwięki występujące podczas różnych czynności w locie. W końcu byłoby dobrze, gdybym zawczasu usłyszał ewentualne niepokojące zgrzyty, tudzież nierównomierną pracę silnika lub (co gorsza) trąbkę ostrzegającą przed przeciągnięciem. Okazuje się, że choć jest ciszej, to wszystko jest słyszalne, tak jak być powinno.

Drugim zaskoczeniem, był poziom głośności w słuchawkach. Po podłączeniu, potencjometry miałem ustawione na maksymalną wartość. Bardzo szybko się okazało, że muszę ją zredukować mniej więcej do 1/5. Wtedy dopiero w miarę poziom jest odpowiedni (oczywiście przy ustawieniu potencjometru radia w połowie, jak to zwykłem byłem robić).

Jak wiadomo, komunikacja radiowa nie tylko polega na odbiorze, ale też na nadawaniu. I w tym miejscu muszę przyznać, że po prostu odleciałem. Dosłownie i w przenośni. Po pierwsze dlatego, że wyrazistość mojego głosu po prostu mnie powaliła, a po drugie poziom głośności podczas nadawania był za duży. Jak się można domyślić nie ma żadnego potencjometru, który sterowałby mikrofonem. W związku z tym musiałem niestety do tego przywyknąć, obiecując sobie po powrocie, że zerknę do instrukcji, w jaki sposób zmienić ustawienia czułości mikrofonu. Niezależnie od tego, jakość dźwięku nadawanego dosłownie zwala z nóg, a w stosunku do mojego poprzedniego zestawu jest co najmniej 10-cio krotnie lepsza. Potwierdza to też kolejny mój test, w którym użyłem aplikacji Flightlink do rejestracji wszystkich głosów występujących w radiu i interkomie. Sama aplikacja jest banalna w swojej prostocie. Dzięki niej można w przejrzystym i intuicyjnym interfejsie:

  • nagrywać całą korespondencję na smartfonie,
  • zapisywać nagranie do późniejszego odtworzenia,
  • kontynuując nagrywanie odtworzyć dowolną część z ostatnich 2 minut,
  • w przypadku iPada używać aplikacji jako notatnika do zapisywania instrukcji kontrolera.

Kolejny test to sprawdzenie możliwości wykonania rozmowy telefonicznej. Wyobraźmy sobie mianowicie sytuację, kiedy samodzielnie lub z pasażerem odwiedzamy znane miejsce, chcąc pozdrowić tych na ziemi, machaniem z powietrza. Najlepiej jest wówczas zawiadomić delikwenta(-ów) telefonicznie o nalocie. Wielokrotnie próbowałem to wykonać wkładając aparat telefoniczny pod słuchawkę. W zasadzie hałas powodował, że nie było słychać nic, a ja przekrzykując ryk silnika informowałem o mającym nastąpić przelocie. Teraz dzięki możliwości połączenia (w tym przypadku przy pomocy kabelka) pomiędzy kontrolerem słuchawek, a telefonem, spokojnie sobie pogadałem z kolegą wykonując kółeczka nad jego domem. I była to normalna rozmowa telefoniczna z normalną jakością. (I w dalszym ciągu nie wiem, jak to jest możliwe, że mikrofon „nie zbiera” hałasu od silnika tylko mój głos, który brzmi czysto i wyraźnie).

I wreszcie ostatni test – komunikacja z Krakowską Informacją. W przeciwieństwie do radia na Muchowcu lub komunikacji z innymi samolotami latającymi w strefie, założyłem że Kraków Informacja ma porządne radio. Porządne oznacza, że pomijając odbiornik w leciwej C150, powinienem słyszeć Informatora głośno, wyraźnie i bez zbędnych zakłóceń. I nie pomyliłem się.

Podsumowując. Moje obecne słuchawki są znacząco lepsze w zakresie jakości dźwięku nadawanego i odbieranego, pasywne tłumienie jest gorsze, zaś dodatkowe funkcjonalności w połączeniu ze smartfonem – nieocenione.

Na zakończenie chciałbym się podzielić dzisiejszymi ćwiczeniami, które zaplanowałem podczas lotu. Bo co jakiś czas trzeba szlifować umiejętności. Tak więc wykonałem kilka lądowań (wyszło bardzo dobrze), parę głębokich zakrętów (bez problemu), ślizgi (ok) i wolny lot, ang.: slow flight. Co do zasady slow flight odbywa się na dużych kątach natarcia z zredukowaną mocą tak, aby nie tracić wysokości. I tu właśnie jest najciekawsza kwestia. Przede wszystkim poćwiczyłem sobie manewr w konfiguracji czystej oraz z pełnymi klapami zarówno z wiatrem, jak i pod wiatr. W przypadku lotu pod wiatr na pełnych klapach z nosem zadartym do góry IAS wynosiło około 35 węzłów, podczas gdy prędkość w stosunku do ziemi: 13 węzłów.

Chciałbym zauważyć, że przeciętny rowerzysta jedzie szybciej…


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *