Ostatnie solo pod nadzorem

A więc została mi przed egzaminem jeszcze tylko jedna, samodzielna trasa na godzinę i dwadzieścia minut. Dziś będzie ten dzień, w którym zakończę szkolenie!
Na Muchowcu (nie tylko z powodu pogody) duże zamieszanie. Ktoś przychodzi, ktoś wychodzi, spotykam się ze znajomymi adeptami, którzy również kończą szkolenie. Spoglądam na ekran monitora z rezerwacjami na dzisiejszy dzień i nagle: konsternacja. W miejscu mojej rezerwacji na HaMeRze widzę czerwoną plamę. Czyżby nici z latania? Pytam o co chodzi. Okazuje się, że silnik SP-HMR dokonał żywota i musi iść do remontu. Samolot będzie uziemiony.
No i teraz czysto hamletowskie pytanie: polecę, czy nie. A jeśli polecę, to czym? Decyzja z wyszkolenia: KAO dla Piotra do 16:00. Mam więc 2 godziny, ale jeszcze trzeba zrobić przegląd samolotu i go zatankować, a tutaj do benzynowni kolejka! Jedna prywatna Cessna do zatankowania, i dwie aeroklubowe. Tłok jak na targu w Pszowie.
Tankuję jako drugi i szybko na pas. Dzisiaj trasa wiedzie przez Kaniów, Andrychów, Świnną, Kalwarię Zebrzydowską, Skawinę, Wadowice. To są największe punkty (miasta) na mapie. W rzeczywistości chodzi o to, aby odwiedzić znajome okolice w rejonie Łękawicy. Widoczność jest dziś niezła, choć nie jest porażająca. Na wycieczkę w góry mogłaby być lepsza.
Do Kaniowa i Andrychowa docieram bez problemów, potem zapora w Świnnej Porębie – najdłużej trwającej inwestycji nowoczesnej Polski. Podobno jej budowa rozpoczęła się ok. 30 lat temu i jak do tej pory nie została ukończona. Z drugiej strony sama zapora prezentuje się imponująco.
Od zapory mam jakieś półtorej minuty na odszukanie kolejnego punktu. Trudność jednak polega na tym, że jest to jeden samotny dom i z wysokości 4000 stóp nie za bardzo jest możliwe jego szybkie odnalezienie. Dodatkowo właściwą identyfikację utrudnia fakt, że w związku z budową Świnnej, krajobraz w ostatnich latach zmienił się diametralnie. I nagle słyszę, że ‚Kraków’ wywołuje mnie przez radio. Podaje wektorowanie na 080 i konieczność zniżenia do poziomu nie wyżej niż 3500. Hmm. Wleciałem w TMA (jestem za wysoko) i dodatkowo widząc mnie na radarze poprawia mój kurs zgodnie z tym co podałem mu na trasie – kolejny punkt: Kalwaria Zebrzydowska. Problem polega na tym, że nie chciałem podawać nazwy małej wsi, o której nikt nie słyszał, tylko coś większego. Wygląda więc na to, że tym razem Łękawicy nie odwiedzę. Muszę zmienić kurs.
Za Kalwarią informuję o wzięciu kursu na Skawinę i ponieważ widzę już ją z daleka, zaczynam ćwiczenia do egzaminu. Przede wszystkim chodzi mi o ślizgi. Tego dawno nie robiłem i przy pierwszej próbie samolot ustawia się tak, że na prawdę można się nieźle wystraszyć (nie mówiąc już o tym jak nieźle trzepie w kabinie). Ponieważ też nie jestem zbyt wysoko na poziomem gruntu to tak sobie myślę, że jeśli nie daj boże ktoś obserwuje mnie z dołu, to pewnie się zastanawia, co ten samolot wyprawia i czy na pewno wszystko jest z nim w porządku.
W międzyczasie na radiu rozpoczynają się dywagacje na temat postępującej zmiany pogody od zachodu. Według wskazań radaru ‚Info z Krakowa’ idzie stamtąd znaczne pogorszenie z opadem włącznie. Mijam Skawinę i obieram kurs na punkt ROMEO, który znajduje się na radialu, którym chce podążać wzdłuż CTR-u Balic. Na kilka mil przed punktem ‚Informacja z Krakowa’ sugeruje szybki powrót do domu przez Kaniów na Muchowiec. Odpowiadam, że wydaje mi się, że szybciej będzie przez Zator i Libiąż. Ostatecznie zostajemy przy mojej wersji, ale ponieważ jestem jedyny w tej okolicy, mam dać znać, czy po drodze trafię na jakiekolwiek opady. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca. W zasadzie jest spokój.
W okolicy Elektrowni Jaworzno znów dostaję ponaglenie, na co spokojnie odpowiadam, że za około 10 minut będę na Muchowcu. W odpowiedzi słyszę, że radar pokazuje, że będę tam za 8 minut. No cóż – dyskutować z urządzeniem nie będę. Z jednej strony takie popychanie jest dosyć upierdliwe, a z drugiej dobrze jest wiedzieć, że jednak ktoś czuwa nad nie do końca rozgarniętym, prawie pilotem.
Dzień kończę z zapisem w Dzienniku trasy o długości 1:20. Całość jest pracowicie wpisywana do tabelki, gdzie mój nalot ogólny wynosi 46 godzin 45 minut w tym nalot samodzielny pod nadzorem 10 godzin i 2 minuty. Wszystko to zostaje wpisane do „Zaświadczenia o ukończeniu szkolenia praktycznego do licencji pilota turystycznego samolotowego – PPL(A)”.
Przede mną – EGZAMIN.
0 komentarzy