Szlakiem Orlich Gniazd

Opublikowane przez AskeF w dniu

Szlakiem Orlich Gniazd

Początek tygodnia rozpocząłem od wycieczki w Beskidy. Prognozy na kolejny dzień zapowiadają się całkiem dobrze, choć będzie silnie wiało. Nic tylko kontynuować dobrą passę. Dostaję zadanie przygotowania dwu kolejnych tras i wieczorem w domu wpadam na pomysł, żeby może sobie pooglądać trochę zamków na Szlaku Orlich Gniazd. Na pierwszym miejscu oczywiście Ogrodzieniec. Później wybieram coś dalej i zastanawiam się nad Olsztynem, albo Złotym Potokiem. Jednak w obu tych przypadkach, przy założeniu, że trasa ma być nie dłuższa niż godzinę, wybieram coś bliżej: zamek w Bobolicach. W Ogrodzieńcu ostatnim razem byłem przy okazji powrotu z jakiegoś wyjazdu integracyjnego, jakieś 10 lat temu. Zamek w Bobolicach oglądałem blisko 25 lat temu. Jak ten czas leci. Fajnie będzie zobaczyć te zamki po takim czasie z innej perspektywy. Po zamkach kolejnymi punktami będzie EPKK Mike w Miechowie i na końcu Muchowiec.

Oczywiście od samego rana sprawdzam prognozy pogody. Trasa już wykreślona; teraz pozostaje przeliczenie kursów i prędkości. W pewnym momencie dzwoni instruktor i pyta, czy nie mogę być 1.5 godziny wcześniej. Mogę. Tylko muszę szybko przeliczyć trasę. Tym razem nie bawię się już w ręczne liczenie. Wszystkie potrzebne dane wprowadzam do przygotowanego arkusza, a wyniki uwzględniające bieżące warunki atmosferyczne przepisuje do Operacyjnego Planu Lotu. Jadę na lotnisko. Samolot i instruktor już na mnie czekają. Krótka wymiana uprzejmości i pytanie o czas trasy. Wyszło godzina i 15 minut, przy czym ostatni odcinek z Miechowa na Muchowiec długości 39 NM wychodzi prawie 51 minut. Wynika to z tego, że kurs do Muchowca jest praktycznie prosto pod wiatr, a przewidywana prędkość wiatru w strefie na wysokości 2000 stóp to 35 węzłów. Przy założonej prędkości przelotowej 80 kt (według wskazań przyrządów), prędkość w stosunku do ziemi będzie wynosić 45 węzłów! To daje nieco ponad 80 km/h! W przypadku samolotu to jest żółwie tempo!

W każdym razie instruktor nie jest zadowolony z czasu trwania trasy, ponieważ to oznacza, że następny uczeń będzie mieć opóźnienie. Tak, czy inaczej, wskakuję do samolotu i tym razem komórka ze stoperem ląduje w nakolanniku. Wydaje mi się, że jeszcze upłynie trochę czasu zanim wszystko będę sobie tak układać, żeby nic mi nie spadało i żebym czuł się komfortowo. Teraz nie ma na to czasu. Kołujemy, próba silnika, zajmuję pas i już jesteśmy w powietrzu. Podobnie, jak poprzednio, po drugim zakręcie, kieruję się nad lotnisko, żeby odpowiednio ustawić się na kursie. Ten odcinek w zasadzie powinien być prosty: mam się kierować między elektrownię Łagisza, a Hutę Katowice (jak sama nazwa wskazuje w Dąbrowie Górniczej), przy czym zdecydowanie bliżej Huty, zostawiając ją po mojej prawej stronie. Widoczność w kierunku wschodnim jest bardzo dobra, do tego stopnia, że po kilku minutach lotu, instruktor wskazuje mi, gdzie jest Częstochowa. Lecąc dalej, mijamy punkt EPKT Hotel (skrzyżowanie-ślimak drogi S1 z krajową 94) i Hutę Katowice. Jest ogromna. Z drugiej strony nie dziwię się już dlaczego ten sektor opisany jest na mapach przelotu z wysokością minimalną 2300. Mijając Hutę, widzę dokładnie na wysokości mojego skrzydła komin. Wszystko przez to, że nasza wysokość to 2000 stóp, a to znów dlatego, żeby nie naruszyć Pyrzowickiego TMA, które zaczyna się od 2300.

Nieźle zasuwamy. Dzięki wiatrowi w plecy mamy 114 węzłów GS (Ground Speed), a to jest ponad 210 km/h. Po minięciu Huty wydaje mi się, że będzie mi trudno odnaleźć zamek, ale tak naprawdę widać go już z daleka. Mało tego: jest dokładnie na kursie. To mi się podoba. Cały odcinek z Muchowca do Ogrodzieńca to ok. 12 minut. Robię zdjęcia i zmieniamy kurs na Bobolice.

Zamek w Ogrodzieńcu

Zamek w Ogrodzieńcu

Teraz nie jest już tak prosto. Wlatujemy w Park Krajobrazowy Orlich Gniazd, gdzie z zielonego dywanu wyrastają co jakiś czas wapienne skały. Z daleka nie widać, czy jest to zamek, czy góra, czy jeszcze coś innego. Dodatkowo nie wiem, jak teraz Bobolice mogą wyglądać. W zasadzie opieram się na stoperze: będę się martwić, gdy minie 7 minut przewidziane na ten odcinek trasy. Mój instruktor potwierdza prawidłowość kursu i przy okazji opowiada mi, że Bobolice zostały odrestaurowane, a Mirów, który znajduje się nieopodal na lewo, będzie również wkrótce odnowiony. Kiedy już jesteśmy blisko zamku, proszę instruktora, żeby zrobił piękny lewy wiraż, a ja w tym czasie rejestruję krótki filmik.

Po Bobolicach kurs na Miechów do punktu EPKK Mike. Na wysokości Pilicy próbuję złapać orientację, i poszukać rzeczki, którą powinienem mieć z lewej strony. Szukam i nic takiego nie widzę. Po dłuższej chwili instruktor mnie pyta, co to za duże miasto przed nami lekko z prawej strony. Próbuję kombinować i szukam na mapie miasta w pobliżu wytyczonej kreski. Nie dość, że nie mam pojęcia, czego szukać, to jeszcze literki skaczą mi przed oczami, a mikroskopijne napisy zlewają się w całość. Mówię na rympał, że to pewnie jest Chlina (mała kropeczka na mapie w pobliżu kursu). „Nie, to nie jest Chlina, to Wolbrom” (duża plama na mapie). Zboczyłem z trasy o jakieś 4 mile w prawo. Nie mam jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze instruktor mówi, że od tego momentu zmieniamy trasę i od Wolbromia kierujemy się bezpośrednio na Muchowiec. Mam jednak oszacować nowy kurs i utrzymać go do powrotu. Po drugie, dzięki zmianie trasy, lot będzie o 15 minut krótszy i dzięki temu kolejny uczeń w kolejce do KIR-a będzie mógł wystartować o czasie.

Instruktor informuje Kraków o zmianie planów. Lecimy do domu. I tu wydarza się ciekawostka. Instruktor zgłasza się na Kraków Informacje z pytaniem, czy strefa zakazana nad Pustynią Blędowską jest otwarta. Informator z Krakowa mówi, że możemy lecieć, ale „musimy uważać, bo rzucają kamieniami”. Czasem nawet w oficjalnej komunikacji radiowej zdarzają się żarty i są one tym częstsze im lepiej obie strony się znają.

Lecimy dalej i tym razem mijamy Hutę Katowice od drugiej strony, mając po lewej stronie terminal kolejowy w Sławkowie, z którego długim taśmociągiem transportowana jest do huty ruda. Powoli zaczynam już rozpoznawać obiekty na ziemi: przemysłowe zabudowania w pobliżu S1, na które mnie kiedyś instruktor wyprowadził i kazał wracać, Auchan w Sosnowcu z pobliską drogą szybkiego ruchu i wreszcie z daleka widoczna wielka łąka w środku miasta: Muchowiec. Szybkie lądowanie, wypisanie PDT i oddaję samolot następnemu uczniowi. Wygląda na to, że jutro pogoda dopisze i będzie nasz ulubiony ciąg dalszy.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *