Czy warto zainwestować w symulator lotu?
(fot.: askef.pl)
Pytanie zadane w tytule dzisiejszego wpisu jest nieco prowokacyjne. I w zasadzie nie jest ono jedyne, jakie ciśnie się na usta w dobie wszechobecnej pandemii. No bo co robić, aby w obliczu zastoju na rynku lotniczym, utrzymać swe umiejętności? Jak je rozszerzyć? Jak stać się bardziej atrakcyjnym dla potencjalnego pracodawcy?
Oczywiście można na przykład kontynuować budowanie nalotu odnajdując przy tej okazji masę przyjemności. Przyjemność będzie jednak okupiona zaangażowaniem środków finansowych. Można też rozszerzać swoje kompetencje o kolejne uprawnienia, co u przyszłego pracodawcy na pewno będzie dobrze widziane. Jednak podobnie jak wyżej, budżet zostanie uszczuplony. Można wreszcie zasilić kadrę instruktorską i zacząć zarówno zdobywać doświadczenie, jak i nalot, i być może przy okazji trochę na tym zarobić. Tyle, że w chwili obecnej więcej osób wpada na ten genialny pomysł 😉 , więc konkurencja duża.
Lotnictwo może być wspaniałą pasją. I na pewno każdy znajdzie w nim swoje miejsce. Ja jeszcze wciąż go szukam i nie wątpię, że pewnego pięknego dnia moje wysiłki zostaną zakończone sukcesem.
A wracając do tytułowego pytania. Trochę muszę posypać głowę popiołem. Kilkakrotnie na łamach niniejszego bloga odnosiłem się do sensowności ćwiczenia na domowych symulatorach. W większości przypadków wypowiadałem się na ten temat negatywnie. Opierałem się głównie na opinii mojego pierwszego instruktora, który przekonywał mnie, że niczego się dzięki temu nie nauczę. No cóż, czas zweryfikować moje własne poglądy.
Żeby trochę wczuć się w ewolucję mojego podejścia do symulatorów lotu trzeba prześledzić sposób szkolenia pilotów. Otóż, szczególnie podczas szkolenia do latania według przyrządów (nieco mniej do licencji zawodowej), mamy do czynienia z całą plejadą najróżniejszego wyposażenia samolotów. Przestaje mianowicie obowiązywać znany wszystkim podstawowy sześciopak, a zaczynają się glass kokpity z różnymi wersjami (najczęściej) Garminów. W każdym przypadku instrukcja użytkowa urządzenia GTN lub GNS mieści się na kilkuset stronach. Nie wspomnę tutaj o różnych wariantach, w których część funkcji nie jest dostępna (instrukcja zwykle opisuje wszystkie możliwe wersje wyposażenia). Natomiast podczas szkolenia praktycznego (a jak wiemy liczba godzin jest ograniczona) nie ma miejsca na testowanie danego urządzenia, bo trzeba ogarniać w tym samym czasie wszystkie inne czynności związane z lotem samolotu.
Jeszcze bardziej jaskrawym przykładem jest wykorzystanie autopilota. Podczas szkolenia MCC spotkanie z autopilotem można było porównać do zbliżającego się z oddali światełka w tunelu. Niby wszystko jasne, tylko nie wiadomo, co to jest. Zaś samo spotkanie z nim jest nieuchronne i w każdym przypadku jest to nadjeżdżający pociąg 🙁 . Autopilot to nie jest naciśniecie jednego przycisku, dzięki któremu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko zadzieje się automatycznie. Mnogość trybów i ich kombinacji jest na prawdę duża. A jak przyjdzie co do czego, to zaskoczeni piloci wypowiadają najczęściej słyszane w kokpicie zadanie: „co on teraz robi”?
Oprócz tego mamy jeszcze tak zwaną 'świadomość sytuacyjną’, czyli gdzie i w jakim trybie jesteśmy. Albo wykorzystywanie pomocy VOR i szybka orientacja, na jakim znajdujesz się radialu. Czy to jest radial in- czy outbound? W jakiej odległości od stacji. Że już nie wspomnę o czasie dolotu do punktu.
Jednocześnie na drugim biegunie mamy kwestię komunikacji. Choćbyś miał ICAO 99, to biegłość i łatwość rozmowy z Wieżą, Zbliżaniem, czy Radarem trzeba wypracować w praktyce. A gdzie tę praktykę, jak nie w regularnym lataniu można nabyć?
No więc ostatecznie postanowiłem jakiś czas temu spróbować. Na początku nieco nieśmiało, z użyciem sprzętu (laptop) który posiadałem, żeby się przekonać, czy to w ogóle ma jakiś sens? Szybko okazało się, że tak. Nie dlatego, że są piękne widoczki z kokpitu (jak to zachwalają w najnowszej wersji MS Flight Simulator 2020). Nie dlatego, że da się sensownie wykonać lot VFR (bo się nie da). Nie dlatego, że cumulusy wyglądają ładniej niż w realu (i niemiłosiernie zżerają zasoby komputera). Ale dlatego, że można spokojnie przećwiczyć najróżniejsze warianty nawigacji w lotach IFR (od startu do lądowania). Dlatego, że dzięki społeczności IVAO/VATSIM można zetknąć się z „realnym” ruchem lotniczym. I dlatego, że dzięki „żywym” kontrolerom można ćwiczyć komunikację radiową, tak jak się ją realizuje w świecie rzeczywistym.
A jak tę przygodę zacząć – napiszę następnym razem.
6 komentarzy
Krzysiek · 26 października, 2020 o 22:57
Ostatnio ciekawie próbuje się wykorzystywać VR w symulatorach. Tutaj piloci A-10 ćwiczą procedury z wykorzystaniem DCS world:
https://www.youtube.com/watch?v=SKHldTBDPZU
AskeF · 26 października, 2020 o 23:06
Osobiście nie mam w tym temacie żadnego doświadczenia, ale dostępne dla komputerów PC na rynku symulatory mają możliwość podłączenia VR.
Krzysiek · 26 października, 2020 o 23:21
Tak, wspomniany DCS world jest symulatorem samolotów wojskowych dostępnym na PC i bez problemu działa z VR. To co jest interesujące, to jak w tym przypadku wojsko próbuje wykorzystać symulator+VR dostępny dla zwykłego człowieka do uzupełnienia procesu szkolenia.
ozon · 27 października, 2020 o 11:11
Czytam i widzę moje własne przemyślenia. Jeszcze nie korzystam z VATSIM’a a le kto wie. Używam X-Plane, który dostępny jest w kilku wersjach, najbiedniejsza dla użytkowników domowych – ja ja -ale jest też wersja na bogato, która posiada certyfikację! i może (i nawet jest) wykorzystywana do profesjonalnych szkoleń na certyfikowanych symulatorach. Jeżli chcesz polatać dla fun’u to bez sensu, ale poćwiczyć procedury podejść czy odlotów to jest super. Do tego wszystkiego wspomniałeś o obsłudze autopilota itp – ja polecam Garmin Training, gdzie możemy pobawić się symulatorem PFD/MFD/ND/GPS i po prostu nauczyć się obsługi tego modelu, na którym przyjdzie nam latać.
Mati · 4 listopada, 2020 o 02:09
Kiedyś sam zadałem Ci pytanie co myślisz o symulatorach i jak napisałeś, że nie latasz i nie uważasz, żeby były pomocne to byłem w lekkim szoku, że ktoś kto całą te drogę przeszedł nigdy nie latał sobie wirtualnie w domu 😉
AskeF · 4 listopada, 2020 o 08:51
Tak było 😉