Słuchawki lotnicze
To było chyba pod koniec roku 2009, kiedy po raz pierwszy na którymś z lotnisk, w wolnej chwili, zaplątałem się gdzieś na stoisku ze słuchawkami. Jednymi z nich, były słuchawki firmy Bose wystawione na osobnym standzie. Co ciekawe, stanowisko demonstracyjne było wyposażone w głośniki, z których wydobywał się nieustanny pomruk podobny do tego, jaki występuję podczas podróży samolotem. Wtedy po raz pierwszy przyjrzałem się modelowi Quiet Control. Niby nic specjalnego (oczywiście za wyjątkiem wykonania, które było nienaganne) i po założeniu też nie było czuć dużej różnicy, choć trzeba przyznać, że dzięki miękkim wymoszczeniom, wrażenia były całkiem sympatyczne. Wszystko się jednak zmieniło w chwili, gdy po znalezieniu maleńkiego przycisku, włączyłem redukcję szumu. Wtedy się dopiero zaczęło…
Aktywna redukcja szumu (ang.: Active Noise Reduction) oparta jest na prostej zasadzie fizycznej. Otóż, jeśli do miejsca „odsłuchu” dociera fala dźwiękowa, słyszymy dźwięk o pewnej częstotliwości i głośności określonej jej amplitudą. Jeśli teraz spowodujemy równoległe wygenerowanie fali o takiej samej amplitudzie i częstotliwości, ale odwróconej w fazie (góra trafi na dolinę, a dolina na górę), to ostatecznie dźwięk zostanie wygaszony – nie będziemy słyszeć nic. Tyle teoria.
W praktyce oczywiście nie jest tak różowo, ponieważ w rzeczywistości mamy do czynienia z określoną (często dużą) dynamiką, a ostateczny dźwięk nie składa się z jednej częstotliwości, ale jest złożeniem wielu dźwięków. Nic dziwnego więc, że układy ANR muszą się opierać na dostateczne szybkich procesorach, które poradzą sobie z analizą i generowaniem odpowiednich sygnałów oraz odpowiednim badaniem w czasie rzeczywistym dźwięku docierającego do naszych uszu w celu eliminacji niepożądanej składowej. Ostatecznie, co jest niewątpliwie grzechem pierworodnym słuchawek z ANR, istnieje konieczność ich zasilania, zastosowania układu mikrofonów i skomplikowanych układów elektronicznych. W zamian otrzymujemy ciszę, która może być zmącona tylko tym, co rzeczywiście chcemy usłyszeć.
Aktywne słuchawki wywodzą się z lotnictwa i o ile się nie mylę, Bose było faktycznie prekursorem w tej dziedzinie. Można więc domniemywać, że słuchawki tego producenta są najlepsze. Ale do rzeczy.
Jak już wcześniej wspominałem, latanie do najtańszych hobby nie należy. Jednak patrząc z perspektywy narządu słuchu i wzroku, są to zmysły, które są najbardziej narażone na uszkodzenie. Nie bez kozery orzeczenie lekarskie uzyskuje się po szczegółowym badaniu słuchu i wzroku. Dlatego trzeba o nie dbać, a traktując sprawę poważnie, inwestować w ich ochronę. W przypadku słuchawek zaś, inwestycję należy potraktować długoterminowo.
Na początku szkolenia lotniczego, nie miałem pojęcia, jakie słuchawki wybrać. Zdałem się w tej sprawie całkowicie na mojego instruktora, który polecił mi hand-made-no-name słuchawki oparte na nausznikach Peltor, które (muszę przyznać) po roku użytkowania sprawują się wyśmienicie. Ich podstawową zaletą była wówczas cena; na temat wyglądu… to może się nie będę wypowiadać. Przyszedł w końcu czas, gdy dojrzałem do zakupu słuchawek, które trwałością, wyglądem i funkcjonalnością przewyższać będą obecnie posiadane, a jednocześnie pozwolą mi na wykorzystanie obecnej pary dla ewentualnego pasażera. Dzięki temu uzyskam pewną niezależność w stosunku do konieczności pożyczania słuchawek z Aeroklubu.
Wybór słuchawek nie jest jednak łatwy. Oczywiście najlepiej by było, gdybym mógł przymierzyć, przetestować i porównać działanie rozwiązań różnych producentów na własne uszy i wybrać to, co najbardziej mi odpowiada. Niestety. Takiej możliwości w Polsce nie ma. Pozostaje zdanie się na opinię innych, albo wybór najlepszej oferty na podstawie podawanych parametrów i możliwości technicznych.
Jeśli chodzi o topowych producentów aktywnych słuchawek, to mamy do czynienia z następującymi wytwórcami:
- Bose (A20)
- Sennheiser (S1 Digital)
- David Clark (H10-13X lub One X)
- Lightspeed (Zulu.2, PFX lub Tango)
Jest z czego wybierać. Ale do wyboru trzeba przyjąć pewne założenia. Przy tak znacznym wydatku, dobrze by było, aby zakup okazał się najbardziej uniwersalny, przemyślany i kompletny, a więc chciałbym, aby:
- torba była w komplecie,
- miały jak najdłuższy czas pracy na bateriach,
- posiadały pasywne tłumienie na tyle dobre, aby po utracie zasilania bezpiecznie kontynuować lot,
- ważyły ok. 400g,
- posiadały pasmo przenoszenia 20-20000 Hz, aby czasem i w domu można było posłuchać muzyki w dobrej jakości z dźwiękiem stereofonicznym,
- miały możliwość podłączenia do telefonu w celu wykonywania rozmów telefonicznych,
- miały możliwość podłączenia do komputera w celu wykonywania połączeń Skype,
- były solidnie wykonane i fajnie wyglądały,
- posiadały jak najdłuższą gwarancję, a firma zapewniała bardzo dobrą jakość obsługi gwarancyjnej.
Jak wyglądał więc mój wybór?
Bose A20.
W przypadku modelu z Bluetooth są to chyba najdroższe słuchawki obecnie dostępne na rynku. Pod względem ceny, nie zachwycają. Do tego górna granica pasma przenoszenia wynosi 15000 Hz. Niestety z tych dwu powodów odpadają.
Sennheiser S1 Digital.
Najciekawszą cechą słuchawek jest adaptatywny system ANR, który teoretycznie mógłby być lepszy od całej konkurencji. I to jest na duży plus. Jednak w ostatnim roku firma zdecydowała, że nie będzie kontynuować rozwoju swoich produktów przeznaczonych dla lotnictwa. Widziałam ostatnio na Allegro ten model słuchawek używanych za 1500 PLN i od czasu do czasu takie oferty można jeszcze tam spotkać. Ponieważ jednak słuchawki to coś bardzo osobistego (z uwagi na bliskie ułożenie mikrofonu) oraz brak długoterminowego wsparcia firmy – odpadają.
David Clark (wszystkie modele).
Choć DC jest marką kultową i najbardziej rozpoznawalną (jeśli w jakimkolwiek filmie jest scena w samolocie GA, to pilot będzie mieć słuchawki tego producenta), to ich wygląd z drutowaną konstrukcją i zawiasami pochodzi chyba z zamierzchłej epoki. Pod tym względem nawet mój przerobiony Peltor jest ładniejszy. Odpada.
Lightspeed.
Firma od jakiegoś czasu depcze wszystkim konkurentom po piętach wprowadzając kolejne innowacje i zdobywając nagrody czasopism dla pilotów. Dla słuchawek ANR mamy tutaj aż 3 modele: PFX, Tango i Zulu.2.
PFX to najbardziej zaawansowany i najdroższy model, który dostosowuje redukcję szumów do kształtu i ułożenia ucha. Wygląd i wykonanie podobne do Zulu.2, ale 4 paluszki AA przeznaczone do zasilania ogromnego kontrolera wystarczają tylko na 20h lotu. Za mało zarówno w stosunku do konkurencji, jak i pozostałych modeli Lighspeed’a.
TANGO to z kolei pierwszy model aktywnych słuchawek bezprzewodowych. Kusząca perspektywa, tym bardziej, że ich cena jest identyczna z modelem Zulu.2. Na tym podobieństwa się jednak kończą. Niestety z uwagi na „bezprzewodowość” konieczne było umieszczenie baterii w jednej ze słuchawek. Pociągnęło to za sobą wzrost wagi o ponad 100g i konieczność zastosowania plastikowych muszli, co w parze z równie dużym kontrolerem, nie wygląda najlepiej.
Ostatecznie wybór pada więc na ZULU.2. Z omawianego zestawu są najtańsze, a przy tym nieźle wyglądają, w miarę długo pracują na bateriach (40h), a słuchanie muzyki stereofonicznej powinno być w nich całkiem przyjemne dzięki pasmu przenoszenia w zakresie od 20Hz do 20kHz.
I od dwóch dni takich słuchawek jestem właścicielem.
Pierwsze testy „na sucho” oczywiście już przeprowadziłem. I mam tutaj kilka spostrzeżeń, których nie znalazłem wcześniej przeczesując sieć:
- Niestety nie da się korzystać z portu Aux w kontrolerze bez włączonych słuchawek. Szkoda.
- Jakość dźwięku pochodząca z mikrofonu po podłączeniu do telefonu po porcie Aux jest rewelacyjna. W zasadzie bez zniekształceń, ani straty jakości. czysto i wyraźnie.
- Jakość dźwięku pochodząca z mikrofonu po podłączeniu do telefonu przez bluetooth spada dramatycznie. Dokładnie jest taka, jak przy zwykłych połączeniach telefonicznych.
- Mikrofon zbiera dźwięk tylko „z gębowego aparatu mowy” na który jest skierowany; nie daje się „oszukać” dźwiękami pobocznymi i to jest dla mnie o tyle ciekawe, że nie mam pojęcia, jak to robi.
- ANR praktycznie całkowicie odcina niskie częstotliwości (i o to chodzi) pozostawiając coś w rodzaju lekkiego szumu w wysokich partiach. Raczej nie przeszkadza, choć to ciekawe zjawisko.
- Podłączenie słuchawek do Skype’a działa rewelacyjnie. Jedyna niedogodność to słyszalny oddech, jeśli mikrofon znajduje się blisko ust.
- Porównując pasywne tłumienie w stosunku do moich obecnych słuchawek to jest ono faktycznie gorsze. O ile? trudno ocenić.
Nie mogę się już doczekać, kiedy przetestuję słuchawki w praktyce. Do zobaczenia.
12 komentarzy
~Tomek F · 7 grudnia, 2016 o 22:07
Ciągle Śledzę Twoją przygodę 🙂 Jeszcze raz dziękuję za ogromnie przydatną wiedzę jaką uzyskałem z lektury bloga. Zacząłem już teorię i nie mogę doczekać się praktyki.
Jestem na etapie wyboru słuchawek. Czy brałeś pod uwagę polskie aktywne Navcommy z ANR i BT? Cena ok. 1700 PLN wydaje się całkiem ok jak na ten poziom jakości. Właśnie nad nimi się zastanawiam. Co spowodowało że nie znalazły się na liście potencjalnych zwycięzców 😉 ?
Pozdrawiam
Tomek
Askef · 8 grudnia, 2016 o 16:22
Na początku tak na prawdę nie miałem pojęcia, co wybrać. W pewnym momencie byłem bardzo blisko zakupu używanych S1 Digital Sennheiser za 2000 PLN, ale ktoś był od mnie szybszy. Ostatecznie szkolenie praktyczne zacząłem na słuchawkach pożyczonych od mojego instruktora i za jego radą oraz pośrednictwem, kupiłem obecnie posiadane przeze mnie słuchawki Peltor. Jak się szybko przekonasz, prawie wszyscy instruktorzy na Muchowcu takich używają.
Oczywiście brałem pod uwagę Navcomma z ANR. I znów, tylko na podstawie opinii mojego instruktora oraz różnicy w cenie, nie wybrałem ich. Jak pisałem wcześniej na blogu, problem w Polsce polega na tym, że nie ma u nas sklepu z prawdziwego zdarzenia, w którym można by przeprowadzić testy odsłuchowe różnych modeli. W związku z tym musimy polegać na opinii innych, a ta zawsze będzie subiektywna. Moje doświadczenie sięga „dopiero” drugiej pary słuchawek, więc może nie być miarodajne.
Jeśli chodzi o BT i port Aux, to biorąc słuchawki z ANR dobrze mieć i tę opcję. I nie chodzi o słuchanie muzyki na wysokości 2000 metrów, ale o możliwość użycia telefonu, a to jest przydatne w wielu sytuacjach.
~Tomek · 12 grudnia, 2016 o 22:34
Bardzo dziękuję. Czerpię z Twojego doświadczenia ile tylko mogę i wypatruje powoli momentu kiedy zacznę praktykę. Póki co czekają mnie badania w Krakowie. Mam nadziej, że przejdę je bez problemów :). W każdym razie pochwalę się wynikiem jaki by nie był.
Askef · 12 grudnia, 2016 o 23:44
He, he. Uwaga! Pan doktor orzecznik w Krakowie jest bardzo specyficzny 😉
Gazownik · 19 czerwca, 2021 o 11:24
No i jak po latach oceniasz te Zulu?
Czaję się na Zulu 3, ale to dla mnie masakasy.
&
AskeF · 19 czerwca, 2021 o 11:37
Sprawują się wyśmienicie. Nie ma z nimi żadnych problemów. Zulu 2 już nie są oferowane. I masz rację, to jest masa kasy. Niestety. Ale warte są swej ceny.
dolczak · 11 grudnia, 2017 o 16:08
Cześć ASKEF witaj. Przymierzam się do zakupu słuchawek – jednak ostateczny dylemat pozostał pomiędzy ZULU 3 a BOSE A20. Jakie są Twoje wrażenia dzisiaj, po dłuższym czasie używania LIGHTSPEEDÓW? Jakie widzisz w nich plusy i minusy? Będę wdzięczny za odzew bo sprawa jest dla mnie dość pilna. Z góry dziękuje! 🙂
admin · 11 grudnia, 2017 o 21:18
Cześć.
Przede wszystkim to życzę wszystkim tylko takich dylematów: wybrać Zulu 3, czy A20 😉
Ja jestem bardzo zadowolony z moich Lightspeed’ów! Pamiętaj jednak, że mam model Zulu 2, który już chyba nie jest oferowany. Zulu 3 mają podobno lepszy system aktywny, więcej miejsca na uszy i kewlarową plecionkę jako kabel połączeniowy. Nie jestem w stanie określić, czy te elementy rzeczywiście polepszają jakość słuchawek, bo ich po prostu nie miałem okazji porównać. Ale kewlarowa plecionka (według producenta nie do zdarcia) do mnie przemawia na plus – zdarzało mi się już przyciąć kabelki przy zamykaniu drzwi do C150. Pozostałe plusy to: solidna i porządna torba, możliwość regulacji czułości mikrofonu i bardzo dobry dźwięk stereo przy odsłuchu muzyki (choć w samolocie nie polecam). Trudno mi znaleźć minusy słuchawek. Jedyne, do czego można się przyczepić, to w przypadku niezbyt dobrego wyregulowania pałąka, przy odwróceniu głowy o 90 stopni, czasem słychać dudnienie z aktywnej redukcji.
Jeśli chodzi o A20 to z tego, co pamiętam, oferowana w komplecie torba nie jest najfajniejsza, a słuchawki pracują tylko w trybie mono. Jednak z Bose jest tak, jak z Clark’ami: po prostu wszyscy ich używają…
A ostateczny wybór należy do Ciebie.
Pozdrawiam.
Arek · 23 czerwca, 2019 o 19:49
Dużo ciekawych wpisów. Szukałem niedawno słuchawek, ale chciałem coś tańszego, znalazłem Navcomma i faktycznie spotkałem się z kilkoma negatywnymi opiniami. Co z tego, że wydam mniej jak później nie będą działały tak jak trzeba. Miałem już kupić Clarka i zapewne bym kupił gdyby kolega nie powiedział mi o firmie GAPILOT. Firma chyba mało znana, a przynajmniej ja o niej nie słyszałem. Na słuchawki udzielają 5 letniej gwarancji. Jak Bose:)
Zaryzykowałem i jak do tej pory jestem zadowolony. Wybrałem najtańszą wersję GA-P500 Jak ktoś szuka tanich słuchawek lotniczych to mogę polecić. Mają też droższe, ale na ich temat nic nie wiem.
Szymon · 27 marca, 2020 o 13:18
Słuchawki GAPILOT są robione przez chińskiego producenta UFQ (U Fly Quiet). Można je kupić za mniej niż połowę ceny na Aliexpress, Ebay-u i Amazonie, a ostatnio widziałem je także na Allegro i OLX-ie. Odpowiednik GA-P500 miałem w rękach, cóż powiedzieć d**y nie urywa – chińszczyzna w czystej formie.
Jacek · 6 sierpnia, 2020 o 08:46
Mam model GA-400D firmy GAPILOT. Bardzo solidne słuchawki. Na początek w zupełności wystarczają. Wyglądem przypominają Navcomm NC300.
Miłosz · 18 stycznia, 2021 o 18:58
Też mam słuchawki GA-400D GAPILOT. Chyba Gapilot produkuje je również dla Navcoma bo są takie same.